Casus Nergala

Można rzec spokojnie, że w Polsce casus Nergala jest problemem permanentnym, powracającym co jakiś czas jako medialnie naczelne zagadnienie w nadwiślańskiej przestrzeni publicznej. Nergal wydaje się być cierniem i  Golgotą (ale nie Golgotą Picnic) miejscowych, obskurantów, religiantów, fundamentalistów i fanatyków religijnych (jakich nad Wisłą, Odra i Bugiem nie brakuje). Jego obecności w publicznej TV, w mediach,  w ogóle na polskiej scenie  jest obrazą tzw. „uczuć religijnych” owych purytantów, filistrów i ortodoksów. Chodzi tu o zderzenie wiary religijnej (w tradycyjnym, narodowo-polskim znaczeniu) z wiarą w Szatana czyli satanizmem. Moim zdaniem chodzi o wiarę w sensie religijnym i  w jednym i w drugim wypadku. Satanizm jest bowiem wiarą religijną (bądź – quasi-religijną). A zderzenie dwóch przeciwstawnych tego typu świadomości i sposobów percepcji rzeczywistości zawsze jest klasycznym konfliktem o podłożu religijno-dogmatycznym.

Wszystkie religie Zachodu mają

wspólną cechę – chcą regulować to co jesz,

co pijesz, z kim sypiasz i kiedy. Bo jeśli

kontrolujesz instynkty kontrolujesz człowieka.

Stellan  SKARSGARD  (szwedzki  aktor)

      Z punktu widzenia racjonalistycznego i nie-fideistycznego (by nie stwierdzić – ateistycznego, gdyż ten termin może mieć w tych akurat rozważaniach zbyt zdecydowanie wartościującą konotację, a tego należy się wystrzegać w tym kontekście rozważań o Bogu i Szatanie), naukowego i świeckiego światopoglądu, obojętnym jest czy wierzy się w Boga czy w Szatana. To w zasadzie identyczne, irracjonalne sposoby opisu świata – o przeciwnych wektorach. To pojęcia zmienne, ewoluujące w historii, przekształcające się  wewnętrznie. Tak jak dobro i zło, prawość i odstępstwo, stałość i zmienność, wiara i herezja, tradycja i postęp etc.

Książek nie powinno się w ogóle niszczyć, zwłaszcza publicznie. Ten akt niesie bowiem w kulturze i historii Zachodu nie dobre (delikatnie mówiąc) wspomnienia. Niszczenie Biblii (czego onegdaj dokonał publicznie Nergal i za co wytoczono mu proces) – pomijając akt estradowej ekspresji, happeningu artystycznego, teatralnego środka wyrazu – tak jak każdej innej książki jest czynem nagannym. Nie jest jednak z punktu widzenia nowoczesnego państwa prawa Biblia czymś szczególnym podobnie jak Koran, Tora, Mahabharata, Księga Mormona i inne święte księgi różnych religii. Moje zniesmaczenie – wyłącznie estetyczno-empiryczne – wiąże się w tym przypadku z konotacjami niszczenia książek w historii Europy, w którym to procesie nota bene instytucja Kościoła rzymskiego miała olbrzymi udział  w przeszłości. Warto tu przypomnieć, że realizowane zwyczaje (w minionych epokach historii a dotyczące prawodawstwa państwowego) polegające na zamykaniu ust heretykom, sceptykom, niedowiarkom czy po prostu „inaczej myślącym” są wprost wywiedzione z tradycji właśnie Kościoła katolickiego i jego wielu instytucji. To tradycja prześladowań każdego Innego, nie rekrutującego się z tzw. narodu wybranego. Wybranego przez naszego Boga.

     Roztrząsać winno się z punktu widzenia państwa prawa jedynie czy ten akurat akt był artystyczną prowokacją i obrazoburczym środkiem estradowej ekspresji czy …… No   właśnie – czym ? Osławiony artykuł kodeksu karnego o „obrazie uczuć religijnych” (dot. to art. 194, 195 i 196 z rozdziału XXIV kk. *) dotyczy ludzi wierzących – czyli satanistów także. Czy więc nie-fideiści, ateiści, agnostycy, bezwyznaniowcy mogą czuć się w takim razie obrażani w swych uczuciach, np. humanistycznych, ludzkich, uniwersalnych ?

Sataniści mają także prawo do wiary w cokolwiek (i jak by to nazywać) – dopiero  ich rytuały, obrzędy i zwyczaje podlegają ściganiu z tytułu prawa stanowionego, gdy niszczą miejsca pochówku innych ludzi, zabijają bądź maltretują zwierzęta, praktykują tzw. „czarne msze” z ofiarami etc. Wówczas może wkroczyć dopiero porządek jurydyczny. Sama wiara w Szatana (czyli – ponoć – w zło) jest ambiwalentną i dopuszczalną – tak jak każda inna. W perspektywie historii chrześcijaństwa widać dokładnie jak sama definicja i obraz tego zła ulegały ewolucji i zmianom oraz do jakich różnych celów były one używane. Bo nowoczesne państwo ze swoją jurysprudencją nie interesuje się , nie  może się interesować (a tym bardziej ingerować) w przestrzeń tak nie definiowalną, tak subiektywną i tak intymną, jak wierzenia; religijne, polityczne, społeczne itd. Jak świadomość, uczucia, nastroje, afekty.

Najtrafniej oddają istotę prezentowanego tu problemu (ale w perspektywie a rebours) słowa Tomasza Jeffersona w liście do Johna Adamsa (1823) gdzie pisze on: „Nadejdzie dzień kiedy mistyczne spłodzenie Jezusa przez Boga-Ojca w łonie dziewicy będzie zaliczone do takiej samej bajki jak spłodzenie Minerwy w głowie Jupitera”. Czyli wszystkie wierzenia religijne (bez względu na obiekt czci) to zmienne w czasie i przestrzeni mity, zależne od kultury, historii, zagadnień społeczno-politycznych, estetycznych etc.

Warto w tym kontekście zadać pytanie: co jest tą nienawiścią (immanetną ponoć twóczości  Adama Darskiego vel Nergala) o której pisze się przy okazji prezentacji cacusu Nergal i jakie ma ona barwy ? Bo czy słowa Jana Pawła II wypowiedziane 11.05.1980 r. w Yamoussoukro (Wybrzeże Kości Słoniowej) na spotkaniu z afrykańskimi studentami, że: „Śmierć Boga w sercu i życiu człowieka jest śmiercią człowieka” nie obrażają ludzi nie wierzących,  agnostyków, a-fideistów, ateistów odzierając ich z godności i tym samym pozbawiając  człowieczeństwa ? Czy te słowa nie są same w sobie potencjałem dla szerzenia  ostracyzmu i niechęci (pierwszych stadiów nienawiści) wobec Innego ? A czy fragment encykliki Centesimus annus (również autorstwa Jana Pawła II) stwierdzający, iż „… Negacja  Boga  pozbawia  osobę  jej  fundamentu,  a  w  konsekwencji  prowadzi  do  takiego ukształtowania  porządku  społecznego,  w  którym  ignorowana  jest  godność  i  odpowiedzialność  osoby” nie potwierdza tylko owych wniosków ? Czy nie mogą stanowić płaszczyzny do prześladowania, opresji, agresji wobec nie wierzących ze strony bogobojnych, prawowiernych katolików ?

     Jako osoba daleka od jakiejkolwiek wiary religijnej, członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego, Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz Towarzystwa Kultury Świeckiej im. prof. T.Kotarbińskiego mogę – acz nie skarżę się na obrazę moich uczuć ludzkich, bo moje myśli i percepcja rzeczywistości nie idą śladami owych religiantów – czuć się nie swojo w Polsce, naznaczonej nagminnie krzyżami i z  silnie zsakralizowaną przestrzenią publiczną. Zsakralizowaną na katolicką modłę. Dodatkowo – po przytoczonych wcześniej słowach papieskich.         

     Bo wolność i demokracja oznaczają przede wszystkim to co jeden z największych myślicieli europejskiej tradycji intelektualnej, Immanuel Kant raczył zauważyć: Nikt nie może mnie zmusić abym był szczęśliwym  na jego sposób”. Mądra i zapomniana dziś w naszym kraju – jak widać – to dewiza. 

 

*-nt. temat opublikowano na racjonalista.tv (w dziale publicystyki) m.in. materiały pt. „Historia cenzury” Piotra Napierały czy „Bóg a nowoczesność, część V czyli o sławetnej obrazie uczuć religijnych”  Radosława S. Czarneckiego

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

6 Odpowiedź na “Casus Nergala”

  1. Nergal byłby nierozsądny gdyby nie wykorzystał ataku istniejących w tym kraju kół wzbudzonego politycznie klerykalizmu. Jego propozycja artystyczna w szerokim świecie jest bowiem pozbawiona przyprawy w postaci frontalnego ataku obskurantów – prócz może anachronicznej Rosji. Owszem może się podobać i budzić emocje, ale jakby bez odzewu w większej skali – tylko dla grona zainteresowanych. W Polsce natomiast już najprostsza kuchta słyszała o „Nergielu”, gdzieś zetknąłem się z taką odmianą jego mrocznego imienia. Najciekawiej jest na styku sporów, tam gdzie ferment – bo to rodzi pytania: a kto będzie górą, jak daleko posunie się każda ze stron toczących spór w granicach istniejącego prawa, jaki ów spór będzie miał potencjał na przyszłość i co być może zmieni w skali społecznej. W bardziej cywilizowanych krajach nie ujrzymy już takiego laboratorium i reakcji w nim zachodzących. Tamtejsze społeczeństwa mają inne problemy i powyższy spór nie znajduje już tam wielkiej pożywki. Jak na mój rozum, w dłuższej skali, to religianci tu są siłą ustępującą. Regres jest bardziej wpisany w ich działanie, chyba, że się mylę i model społeczeństwa pluralistycznego w tym kraju poniesie klęskę. Jednak statystyki wskazują na odchodzenie Polaków od kościoła – mam nadzieję, że więcej wśród nich „rogatych dusz” nie lubiących wodzenia za nos przez niegdysiejsze „ałtorytety” w sutannach, niż potulnych owieczek. Dziękuję za tekst.

  2. Zło jest dobrze zdefiniowane i gdyby Pan był człowiekiem wierzącym (albo przynajmniej poszukującym), to nie miałby Pan problemów z jego rozróżnieniem w dzisiejszym świecie.

    A cytat z Jana Pawła II-ego wyśmienity! Przynajmniej dla mnie, pozdrawiam.

  3. Zło jest dobrze zdefionowane dziś – powtarzam: DZIŚ – Drogi Panie „Cichociemny”. Nawet przez Pański Kościół rzymski (a może przede wszystkim przez niego). Historia uczy, że interpretacj owego pojęcia i jego wytłumaczenia tzw. „owieczkom” (czyli – wiernym) papiestwo dokonywało w zależności od „Zeit-geistu”, zapotrzebowania, polityki, kultury etc ( jak wszystko w naszym ziemskim życiu to pojęćie podlega ewolucji). Przykałd – wielokrotnie przez mnie przytaczany – efektów dysputy w Valladolid (miedzy Sepulwedą, a las Casasem) jest tego namacalnym dowodem. Wystarczy, że pójdziemy tropem przytoczonych słów (a którymi Pan się tak zachwyca) JP II, czyli dosłownie zrozumiemey ich treesć: przeciez z nich wynika, iż niewierzący de facto nie jest człowiekiem, nie ma godności, brak mu „właściwych” (jedynie wierzącym – czyli teistom) fundamentów itd. Czytli jeśli nie ejst człowiekeim, można znim zrobić to co nam sie podoba (nam „wybranym” przez naszego boga, nam wierzącym prawdziwie). Historia potwierdzała tę operację myślową wielokrotnie. Więc absolutyzowanioe jakiegokolwiek pojęcia prowadzi do totalitaryzmu, prześladowań i wykluczeń „Innego” człowieka – zawsze: czy to z pobudek ideologicznych, kulturowych, rasowych i (a moze przede wszystkim, bo te wymienione przyzcyny wynikaja właśnie z tego źródła) religijnych.

  4. Dziękując za wyczerpującą odpowiedź, proszę jednocześnie o „nie dorabianie” do tego ciekawego cytatu własnej nadinterpretacji, ponieważ dla człowieka wierzącego (choć grzesznego) ma to wymiar duchowy, metafizyczny (a nie fizyczny, totalitarystyczny). Gdy Nergal na koncercie pełnym nienawiści i złych, negatywnych emocji, wyładowuje swoją złość na ciekawej książce, używając przy tym niewybrednych epitetów, to Pan niestety broni takiej postawy, która ma przecież wpływ na wielu młodych ludzi i ich psychikę oraz wrażliwość.

    Dostrzegam w Pańskim rozumowaniu pewną niekonsekwencję (bo o obrak obiektywizmu naukowca nie śmię podejrzewać).

  5. @”Cichociemny” – jak pisze D.Yallop (watykanista i historyk) człowiek władający „ponad miliardem ludzi na świecie ma kolosalną włądzę” (bez względu na jej wymiar duchowy czy doczesny). Wierzący samoistnie interpretują słowa swych guru, przewodników duchowych, papieży, immamów, rabinów, pastorów etc. w zależności od kultury, politycznych przekonań, wartości wyznawanych, emocji (a także nastroju, afektów, aktualnych emocji itd.). A za Fryderykiem Nietsche można skonkludować, że wiara religijna nie przenosi gór, ona tworzy tylko nowe bariery, nowe przepaście, nowe wykluczenia. A już mowa o tzw. „narodzie wybranym” (zarówno w judaizmie jak i chrzescijaństwie) to „paranoja” – w tym właśnie kontekście (oraz prozelityzmu jaki stosuje się w chrzesciajństwie) słowa papieskie zacytowane przeze mnie brzmią złowrogo, groźnie, są memento (pamiętając niesławną historię Kościołą rzymskiego i jego „doczesnej władzy”). Pan wybaczy – wiara religijna, przekonania o tzw. „miłosći bliźniego” są humbukiem (historia to pokazuje setki, tysiace razy) – jeśli tego „Innego” pozbawi sie człowieczeństwa, odmówi sie mu godności bo jest „nie nasz”, wierzy inaczej lub nie wierzy w ogóle) tłum wiernych może uczynić z nim co chce (np. jak z Hypatią w Aleksandrii, pociętą muszlami „na żywca” na stopniach Serapejonu przez tlum sfanatyzowanych mnichów podpuszczonych przez uznawanego po dziś dzień za świetego Cyryla, ówcześnie – patriarchy Aleksandrii). Wiek, data, epoka nie mają tu nic do powiedzenia. Tłum + ekstaza (obojętnie jaka – polityczna, narodowa, religijna, kulturowa) to zawsze są takie właśnie efekty (odsyłam do Le Bona – „Psychologia tłumu”).
    Co do Darskiego – pisze o tym dokładnie w materiale: niszczenie wszelkich książek jest niewłaściwe (czy Pan tak jak swej Biblii broniłby niszczenia „Biblii szatana” autorstwa La Veya ?), ale przecież to Pański Kościół – w imię właśnie „miłości bliźniego” (aby wiecej nie grzeszył) i „obrazy boga” – wniósł do kultury europejskiej tę ponurą i smutną tradycję i praktykę. Ale ów akt można też rozpatrywać jako estradową prowokację i artystyczny sztafaż. Wtedy jest to wg mnie dozwolone jako część przedstawienia, jako część teatralnej wizualizacji swej twórczości. I jest przeciez pluralizm, wolność (o którą tak m.in. Kościół w Polsce walczył, a teraz chciałby zakładać podobne do tamtych, ideologicznych – teraz podyktowanych religią – kajdany). Jest wolność wyboru i oceny. Tu ateizm i agnostycyzm ze swoją dezynwolturą wykazują wyższość nad wszystkimi wierzeniami religijnymi, quasi-religijnymi itd [nadal podtrzymuję tezę że satanizm jest wiarą na wskroś religijną czy quasi-religijną Drogi Panie bo opiera sie na tych samych przesłankach co wiara w boga(ów)]. Pozdrawiam. Autor

  6. TEZ PALENIE  KSIAZEK MI SIE ZLE KOJAZY —-ALE BIBLIA TAK POWSTAŁA – SPALONO WSZYSTKIE INNE WERSJE – ZAMKNIETO AKADEMIE PLATONSKA —NEGAL TO ARTYSTA /WIEKSZY CZY MNIEJSZY /NIE FANATYK —WYKOZYSTUJE NISZE KTORA POWSTAŁA DZIEKI – NIEMORALNEMU KOSCIOŁOWI — CYTAT HIPOKYTY JP2 — SUPER — KOLEGA PINOCZETA I DELGATO 

     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

two + 11 =