Wygląda na to, że lewica rusza do walki razem i osobno. Co chwilę ewentualni wyborcy są zniechęcani do niej różnymi „aktami strzelistymi”. Na przykład Grzegorz Napieralski, który odchodzi z SLD gdy ta go „ułaskawia”.
Oczywiście nie twierdzę, że nie istnieją racjonalne przyczyny sprzyjające porzucaniu SLD. Jak najbardziej istnieją. Dla mnie, jako dla bezpartyjnego nielewicowca nie są zbyt istotnie niezbyt lewicowe poczynania gospodarcze SLD u sterów władzy, natomiast zniechęca mnie ogromnie klejenie się do PiS części liderów tej partii i przez to wyraźne sugerowanie, że świeckość oraz równość nie są dla nich istotne.
Rozumiem doskonale, że można chcieć porzucić SLD. Ale dlaczego akurat w momencie, kiedy nadchodzi „ułaskawienie”? Jak widzą to wyborcy? Oczywiście jest to przykład skrajnego pieniactwa, szkodzący zarówno Napieralskiemu, jak i SLD, jak i lewicy jako takiej, bo gdy ktoś patrzy z zewnątrz, wrzuca często wszystkich do jednego worka.
Wyborca niezbyt często ma chęć i ochotę by wnikać w niuanse, doszukiwać się sedna sporów etc. Widzi tylko ostateczny efekt, który jest bardzo zniechęcający. Ale gdy jakiś ambitniejszy wyborca chce jednak wniknąć głębiej w tożsamość lewicowych ugrupowań, czeka go kolejny kubełek zimnej wody. Są nim lewicowe spory, czyli dzielenie skóry na niedźwiedziu władzy, gdy nawet nie posiada się cienia strzelby myśliwskiej (to tylko metafora, lubię zwierzęta).
Dziś o poranku powitały mnie na fejsie wpisy sympatyków Razem sekujących szanowanego przeze mnie działacza Zielonych. Był chyba za mało entuzjastyczny, zarzucono mu też, że czepia się tego, iż w razie współpracy Zieloni – Razem ekolodzy będą mieli słabe miejsca na listach.
Patrzę w inną stronę. Znajomy z SLD tłumaczy mi swój gniew na ludzi, w tym również na mnie. Otóż, jego zdaniem, SLD nie powinno być kojarzone z liderami. SLD to ludzie, to mnóstwo ludzi. Nie należy ich nazywać „ludźmi Millera”, czy „ludźmi Ogórek”. Lewica to ruch, to zjawisko, nie jest istotne, kto i dlaczego reprezentuje ją w sejmie. „Lewicowość jest w sercach”.
No cóż, choć zdarza mi się czasem wypić trochę piwa, to jednak nigdy nie bywam pijany. Odpowiadam zatem. „SLD jest partią polityczną, więc jak rozumiesz ową „lewicowość w sercach, a nie w sejmie””.
Spoglądam więc dalej. Trwa nadal kłótnia pod artykułem prof. Hartmana, gdzie ów mocno nalegał na przyjęcie wyciągniętej ręki jednoczącej się lewicy przez Razem. Profesor jest hejtowany, ale i tak powinien się cieszyć, bo na przykład pod artykułem informującym o odejściu Napieralskiego z SLD pojawiły się komentarze (nieliczne zresztą) typu: „kim jest Napieralski?”, „kogo to obchodzi?”, „po co o tym piszecie”… Dla polityka ostry hejt jest jednak lepszy od zapomnienia.
Wielu działaczy lewicowych wierzy, iż po straszliwych rządach PiS przyjdzie czas lewicy. Że ludzie będą mieli dość i zaczną myśleć lewicowo. Z uwagi na tą nadzieję, niektórzy nawet wspierają PiS, co nazwałem w jednym z artykułów „strategią imbecyla”. Oczywiście wsparcie dla PiS wynika też niestety z tego, że niektórzy (mam nadzieję, że mniejszość!) lewicowcy są tak samo konserwatywni, nacjonalistyczni i klerykalni jak pisowcy. Mają też równie wielką co Macierewicz słabość dla teorii spiskowych, bo widoczna niestety wśród części lewicy atencja dla Putina w obecnych czasach wymaga równie wielkiej pracy nad sobą, co uwierzenie w zamach smoleński.
W komentarzach sympatyków i aktywistów Razem przeczytałem wręcz otwarte wyznanie, iż Razem nie chce się na siłę z nikim jednoczyć, bo tak naprawdę to czas budowy, a liczyć będą na jeszcze następne wybory.
No cóż – bardzo odważne nadzieje. Moim zdaniem:
- PiS tak może namieszać w konstytucji i tak terroryzować media, że nie szybko odejdzie od władzy. Będzie miał minimum dwie kadencje, a z czasem rzeczywistość może być coraz bardziej podporządkowana pod trwanie u władzy PiS, tak jak to się dzieje z Węgrami i Orbanem, czy tak jak z Turcją i Erdoganem.
- Władzę znów przejmie PO, które pokazało, że potrafi rządzić, że nie jest kanapowe. Z lewicy rządziło tylko SLD i nie sądzę, aby nadal miało tego typu „techniczny” autorytet. Historia z Magdaleną Ogórek pokazała wyborcom, że SLD w zasadzie znika. Nawet jeśli nie, to nie sprawia wrażenia partii mogącej udźwignąć ciężar władzy nad krajem.
- Władzę wygra inna siła centrowa, zbudowana między innymi przez działaczy PO. Pamiętajmy, że PiS jest narodowo pseudosocjalistyczne, więc nieudane rządy PiS raczej zniechęcą ludzi do lewicowych postulatów gospodarczych.
Moim zdaniem najlepszą strategią dla lewicy jest wspieranie PO i niedopuszczenie PiSu do władzy. Lewica nie stanie się w oczach wyborców upragnioną antytezą pseudoscjalnego PiS, bo przecież też jest socjalna w hasłach i też bywa populistyczna. To, że jest bardziej „szczera” w hasłach socjalnych niż PiS musiałaby udowodnić. W obecnej sytuacji politycznej tylko przy PO lewica ma szansę ewolucyjnie się rozwijać, w innym razie może całkiem zaniknąć na wiele kadencji sejmu.
Od Autora: Artykuł napisałem pierwotnie dla culturovo.pl, lewicowo – kulturalnego blogu wrocławskiego, gdzie zostałem zaproszony do pisania, mimo, że często mówię o lewicy gorzkie słowa i jestem centrowcem.
Lewica to 19-wieczny wypadek przy pracy. Świat wraca do starego dobrego podziału na konserwy i liberałów
Klejenie się SLD do PiS-u? Jakoś tego nie zauważyłem. A że w niektórych pojedyńczych punktach te formacje mają zbieżny program to o niczym nie świadczy . Nawet wśród dwóch skrajnie odmiennych formacji politycznych znajdą się takowe.
Wspieranie Plebani Obywatelskiej przez lewicę ? To wręcz taktyka samobójcza i zapominanie o tym co miało miejsce przez 8 lat. A były to bardzo złe rządy. Każde ugrupowanie ma swój program i jeśli jakiś jego punkt jest zbieżny z PO bądź Pis-em lub PSL to wtedy jak najbardziej . I tylko w tym wypadku.
Plebania Obywatelska nie jest partią liberalną ani też centrową.W jakiej to frakcji zasiadają w Europarlamencie?. Chyba chadeckiej. Choć na dobrą sprawę to formacja bezideowa i bezprogramowa. Typowa partia władzy,stanowisk i kolesiostwa gorszego niż w PZPR.
A gdzie jest PiS, który wygra, jeśli zrobisz po swojemu?
Plebania od Pis-u niewiele różni się. Tam gdzie mieszkam burmistrz najpierw był w Pis-ie , potem przeszedł do Plebani , a teraz znowu kręci się wokól Pis-u (zapraszał Dude i wspierał jego kampanie). Jak widać granica między oboma ugrupowaniami jest bardzo płynna . wręcz ona zaciera się.
Większość polityków PO jest za związkami partnerskimi i poparli konwencję antyprzemocową. To spora różnica. Moim zdaniem masz jakiś osobisty konflikt, przekręcasz nawet nazwę PO (innych partii nie przekręcasz, na przykład PISu)
A co z ustawą In Vitro ?
Nie pytam bez przyczyny, gdyż:
cyt”Senacka komisja zdrowia opowiedziała się dzisiaj za odrzuceniem w całości ustawy o leczeniu niepłodności. W trakcie posiedzenia nieobecnych było dwóch senatorów PO, a Helena Hatka (PO) wstrzymała się od głosu, zapowiedziała też zgłoszenie szeregu poprawek….Wśród propozycji zmian, które wymieniła, jest m.in. ograniczanie prawa do korzystania z in vitro wyłącznie do małżeństw, ograniczenie liczby zapładnianych oocytów do dwóch (w ustawie – do sześciu) i możliwość ich mrożenia jedynie w wyjątkowych sytuacjach..”
.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/senacka-komisja-opowiedziala-sie-za-odrzuceniem-ustawy-o-in-vitro/ypxsc1
.
I co Ty na to Jacku ?
Proste – wolę PO od PiS, bo dal PiS nie ma tu dyskusji – odrzucić i już. Poza tym senacka komisja nie jest głosowaniem sejmu. Większość posłów PO ma liberalne głosy. Oczywiście, jeśli nadal wyborcy będą pokazywać, że mają to głęboko w d., to pójdą po rozum do głowy, jak im radzi Giertych. I trudno się dziwić. Ciężko, aby polityk walczył z obyczajowością katolicką, kiedy widzi, że rzekomi antyklerykałowie mają to gdzieś, a nawet popierają PiS…
Powinna być jedna partia o nazwie Popis . Oni tylko na siłę próbują odróżniać się. Najlepiej by razem byli jak w 2005 r. Jedna wielka szczęśliwa popisowska rodzina.
Odnośnie natężenia klerykalizmu w różnych ugrupowaniach:
1.PIS.
2.PO i PSL.
3. SLD – trzecie miejsce , ale daleko za w/w ugrupowaniami.
W TR takowe zjawisko nie występuje i dlatego go nie umieszczam.
W SLD się zmienia, bo popiera coraz częściej PiS, a PSL jest za PO.
„Lewica” nie ma żadnych problemów, a to z prostej przyczyny: lewicy nie ma. Istniejącym partiom politycznym udało się zadekretować nieistnienie problemów, których zwalczanie było sztandarowym haslem lewicy – nędzy i nierówności. Teraz, jak wiadomo, mamy wolność (w tym i gospodarczą), opiekę socjalną i w ogóle dobrobyt – po co więc lewica? O co ma walczyć? Odkąd Kwaśniewski i Miller poszli do Canossy, oddali ostatni przyczółek lewicowości – światopogląd. Nawet Palikot, który nieśmiało próbował strofować kler, odżegnywał się od lewicowości.
Tak więc, lewicy nie ma. Ale coś pozostało. Teraz, jak brakuje argumentów na nielubianego adwersarza, wyzywa się go od lewaków.
A rząd i opozycja? Opozycji nie ma. Została tylko konkurencja. Do koryta. Bo przecież, prawica ma jedno, wspólne hasło: TINA!