Legion (łac. – legere, wycierać) to jednostka wojskowa w starożytnym Rzymie (o zmiennej liczbie żołnierzy, zależnej od uwarunkowań społeczno-politycznych), przede wszystkim oparta na pieszych żołnierzach działających kolektywnie na polu walki. W ówczesnym czasie było to rozwiązanie nowatorskie bijące na głowę pod względem organizacji i skuteczności wszystkich konkurentów. Podstawową siłą legionu była masa, kolektyw i bezwzględne podporządkowanie legionistów dowództwu. Żołnierz stał się w systemie rzymskiej machiny wojskowej mało istotnym elementem większej całości. Liczyła się formacja, struktura i wzajemne współdziałanie. Legiony służyły do realizacji określonych zadań republiki, później cesarstwa.
Będziecie jak armia stojąca
w szeregach przed bitwą
Pius XII (do legionistów Chrystusa)
Niechętnie się w Polsce mówi o rosnących w siłę konserwatywnych i tradycjonalistycznych bractwach katolickich. Jedynie – i to ze względu na zainteresowanie światowych mediów – cokolwiek wspomina się o strukturach i działalności Prałatury Świętego Krzyża i Dzieła Bożego tzw. Opus Dei. Jedną z takich żywiołowo rozwijających się asocjacji, funkcjonujących w ramach Kościoła powszechnego w Polsce jest Legion Chrystusa. Obecnie owo milczenie związane jest też ze skandalami o światowym wymiarze mającymi charakter erotyczno-pedofilski w jakie zamieszany jest założyciel Legionu, przyjaciel i protegowany wielu osób w kurii rzymskiej (jak dziś wiadomo i Jana Pawła II), osoba za życia niezwykle wpływowa i admirowana przez znaczących kurialistów Stolicy Apostolskiej (m.in. przez Stanisława Dziwisza, Angelo Sodano), przygotowywana już za życia „na ołtarze”. Mówimy o ks. Marcialu Macielu Degollado.
Mimo wspomnianego milczenia Legion działa. Działa teraz po cichu, bez świateł i zainteresowania mediów jego merytorycznymi – nie skandalizująco- tragicznym wymiarem – założeniami. Warto jest przypomnieć o tym właśnie obliczu Legionu Chrystusa (LC).
Jest ich ponad 400. Z refektarza kierują się zawsze energicznym i ochoczym krokiem do kaplicy na wspólne, obowiązkowe modlitwy. Milczą, spoglądając zdecydowanie przed siebie. Ich stroje są eleganckie, modne, wysokiej jakości: dwurzędowe czarne marynarki, takież spodnie, biała koloratka, wyraźny krzyż w klapie, w rękach brewiarze lub różańce. Tak wygląda codzienność w rzymskiej kwaterze Legionu Chrystusa (łac. – Legio Christi, hiszp. – Legion de Christo).
Adepci tej tajemniczej, pokrewnej pod względem ideowo-programowym Opus Dei, organizacji są młodzi, atletyczni (ćwiczenia gimnastyczno-sportowe są obowiązkiem w kształceniu legionistów Pana Boga) uśmiechnięci, pewni siebie na wzór liberalnych yuppie, od jakich zaroiły się pod koniec XX wieku cities Nowego Jorku, Londynu, Paryża czy Tokio. Budują Kościół jutra, pojutrza, przyszłości, między-kontynentalny, elitarny w treści i populistyczno-przyjazny społecznie w formie, zawsze bezwzględnie posłuszni papieżowi, czołobitnie oddani Maryi-Dziewicy, zaangażowani bez reszty w obronę i krzewienie jedynych, katolickich prawd oraz realizację tzw. nowej ewangelizacji.
Jak napisał onegdaj w paryskim LE MONDE (z dn. 24.04.2006) Henri Trincq rzymskie „…seminarium Legionu Chrystusa jest przestrzenne, pełne światła, idealnie czyste. Panuje w nim atmosfera równowagi i spokoju. Również luksusu, choć to słowo razi. Posadzki są z jasnego marmuru, sale recepcyjne z kolorowymi poduszkami i miękkimi kanapami zastąpiły to, co niegdyś klasztorach nazywano rozmownicami – zwykle z topornym stołem i chwiejącymi się krzesłami. Tutaj umeblowanie jest w najlepszym guście, a zastawa błyszcząca. Goście przyjmowani są po królewsku. Bufety przykryte kolorowymi obrusami zastawiono ciastkami, owocami, butelkami z winem, likierami, aperitifami. Do stołu podaje się wyszukane potrawy, serwowane przez młodych legionistów w sutannach. Można pomyśleć, że to absolwenci najlepszych szkół hotelarskich”.
Legion Chrystusa powstał w 1941 roku w Meksyku jako katolickie zgromadzenie, coś na kształt na półtajnego bractwa w dawnej Europie, wraz z wspierającym go stowarzyszeniem ludzi świeckich noszącym nazwę Królestwo Chrystusa (łac. – Regnum Christi). Jego założyciel wspomniany już o. Marcial Maciel Degollado (LC) urodził się w meksykańskim Cortija de la Paz (1920) gdzie w wieku 16 lat doznał iluminacji (prawdopodobnie wskutek przeżyć związanych z wydarzeniami w Meksyku w latach 20 ubiegłego wieku i antyklerykalnym nastawieniem ówczesnych władz państwowych) i postanowił zostać kapłanem. W chwili obecnej Legion Chrystusa (ostatecznie uznany przez Watykan w 1983 roku, prawnie erygowany w 1965) działa w 20 krajach (głównie w Europie, USA i Ameryce Łac.); to ponad 500 księży, ok. 2500 nowicjuszy i seminarzystów. Ponadto w ramach Regnum Christi działa ponad 60 tys. świeckich. Są to często osoby niezwykle majętne, o globalnej niekiedy reputacji, szanowane w establishmencie światowym, które wspierają finansowo LC – np. wśród sponsorów i członków Regnum Christi znajdujemy najbogatszego człowieka Ameryki Łac. Carlosa Slim Helu (ponad 30 mld dolarów majątku) czy znanego reżysera Mela Gibsona.
LC prowadzi ponad 100 szkół na całym świecie, kilka seminariów duchownych, 12 uniwersytetów, wiele klubów dla dzieci i młodzieży, ortodoksyjnie katolickie wydawnictwo; realizuje ponadto ewangelizację za pośrednictwem mass mediów i nowoczesnych metod audiowizualnych wykorzystując świeckich współpracowników rozsianych po różnych instytucjach, najczęściej opiniotwórczych i wpływających na świadomość społeczną. Główne cele Legionu to niesienie nowoczesnej i katolickiej w wyrazie edukacji w formowaniu przyszłych elit w poszczególnych krajach. Jednak po aferach z pedofilią, jaka miała miejsce nagminnie w placówkach prowadzonych przez LC Watykan podjął drastyczne kroki celem ograniczenia tych tragicznych przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci młodzieży przez funkcjonariuszy (bo tak trzeba nazywać duchowieństwo zorganizowane w LC) Legionu. Jednak ta afera, o monstrualnych rozmiarach i brak jakiejkolwiek reakcji ze strony papieża – wówczas Jana Pawła II (i najbliższego jego watykańskiego otoczenia) – po dziś dzień rzutują na stosunek świata do tej inicjatywy). Inicjatywa – zdaje się – została na długie lata obdarzona piętnem hańby choć dziś Watykan wykonuje dramatyczne – ale jak na razie pozorne ruchy – celem uratowania swojej (i Legionu) twarzy.
Meksykanin, długoletni sekretarz ks. Degollado, o. Bernardo Skertchly, założyciel i przełożony zakonu w Polsce, tak mówił przy okazji rozpoczynania działalności w naszym kraju przez LC: „…Absolwenci szkoły zmienią na lepsze ten kraj. Prokurator generalny Meksyku skończył uczelnię legionistów. Współpracowników dobrał z Regnum Christi. Rano modlą się przed pracą. Prokuratura jest odmieniona. (…) Naszą siłą jest to, że nie mamy wątpliwości w działaniu. Co powie papież jest dla nas dogmatem”.
W Polsce Legion działa oficjalnie od 1996 r. Początki tej działalności miały miejsce w Krakowie i Gdańsku. Obecnie formacyjną i apostolską (jak informuje internetowa strona LC) działalność wśród dzieci i młodzieży w wieku 11-16 lat w ramach Regnum Christi prowadzi w Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Tarnowie, Warszawie, Białymstoku i Nowym Sączu. Ponieważ Legion Chrystusa zakłada ekspansję z Polski na regiony Europy Wsch. (przede wszystkim nadbałtyckie republiki byłego ZSRR) dlatego w rejonie Gdańska zaplanowano budowę Centrum Edukacji. Wybór padł na Bielkowo w gm. Kolbudy. Powstać tam miał w ciągu 5 lat olbrzymi kompleks oświatowy, 30 ha. pow., wartości 20 mln dolarów, nad jeziorem, wśród lasów i polodowcowych pagórków Szwajcarii Kaszubskiej. Krajobrazowo-ekologiczna idylla. Początkowo planowano wybudowanie 5 pawilonów, gdzie mieścić się miały: szkoła podstawowa i gimnazjum, basen i bursa: później przedszkole, liceum – w perspektywie też wyższa uczelnia. Jak widać był to profil wychowania i kształcenia człowieka od dzieciństwa po dorosłość. Ale jak zauważa wspomniany o. Skertchly „…bycie katolikiem to nie zabawa tylko aktywne działanie, doskonalenie się, żeby zostać liderem w sensie duchowym”. Czyli „wyścig szczurów” wprzęgnięty w sferę sacrum, religii, wartości. Neoliberalizm i neokonserwatyzm (jak wiemy Kościół katolicki jest od zawsze konserwatywny) podane w katolickim sosie.
Po skandalu obyczajowo-pedofilskim o wymiarze światowym jaki wstrząsnął Legionem w ostatnich latach inwestycja pozostaje w zawieszeniu. Choć fundacja założona w celu realizacji inwestycji działa nadal planując finalizację tego przedsięwzięcia pod innymi (choć tożsamymi w formie) auspicjami.
Jak przebiega – wg założeń – kształcenie i formowanie człowieka w systemie nauczania promowanym przez Legion ? Podstawą jest modlitwa oraz tradycyjnie „po kościelnemu” pojmowana dyscyplina (można rzec – w stylu klasyczno-jezuickim, kontr-reformacyjnym). Legionista jest bowiem żołnierzem – tu widać odwołanie się do rzymskiej tradycji wojskowo-legionowej i późniejszej, militarystycznej formy wychowania młodzieży oraz zaszeregowania człowieka w niezmiennej hierarchii społecznej – w dyspozycji generała. Przestrzegane jest absolutne rozdzielenie płci. Oddzielnie kształcą się chłopcy, oddzielnie dziewczynki. Jak stwierdza polski przełożony legionistów architekci planujący ośrodek w kolbudzkiej gminie muszą uwzględniać na każdym szczeblu projektu następujący wymóg; na końcu każdego korytarza ma zasiąść prefekt od dyscypliny i mieć możliwość ogarnięcia jednym spojrzeniem przez szklane drzwi i ściany wszystkich bez wyjątku uczniów.
Reguły zakonu wykluczają wśród podopiecznych długie włosy, zabraniają kolczyków w uszach bądź nosach, o body-pearcingu nie ma mowy. Obowiązują jednolite stroje, skromne, zabijające indywiduum. A więc przede wszystkim określony dryl, porządek, uniżone podporządkowanie się, bezrefleksyjna zgoda na hierarchizację życia. Nie ma miejsca na improwizację, subiektywizm czy indywidualną kreację. To wszystko odbiega nader od rzeczywistości współczesnego świata: świata demokracji, wolności, swobody czy zmiennych nastrojów. Świata różnokolorowych strojów, mód, tonów i profili. Jak to się więc ma wobec wymogów pluralistycznej, multi-kulturowej, rozproszonej rzeczywistości pełnej pastelowych barw, ekscentrycznych pomysłów, różnorodnych postaw bądź przeciwstawnych orientacji politycznych, seksualnych, estetycznych, rasowych, muzycznych czy artystycznych ? Czy nie jest to kolejna próba odwrócenia kierunku cywilizacyjno-kulturowego rozwoju człowieka ? A może to ogólniejszy trend wpisujący się w kontrrewolucję konserwatyzmu, tradycjonalizmu i recydywy najszerzej pojmowanej „prawicowości”, tego co już było i tego co patriarchalnie pojmuje jestestwo naszego świata ?
Ambiwalencja działań Legionu Chrystusa przejawia się tym, że oprócz formowania XXI-wiecznych janczarów czy próby stworzenia postmodernistycznego jezuityzmu zajmuje się on szeroko pojmowaną działalnością charytatywną. Sponsorowanie dzieci i młodzieży z ubogich rodzin w materii zajęcia czasu, rozrywki, pewnych form edukacji etc. (świetlice, ochronki czy szkoły w regionach gdzie dostęp do tego rodzaju dóbr jest szczególnie utrudniony ze względu na szeroko rozpowszechnione wykluczenie społeczne) jest zwłaszcza w Ameryce Łac. na porządku dziennym. W tych aspektach działalności widać niezwykłą kompatybilność Legionu Chrystusa i islamistycznego Hamasu na terenach Gazy czy zach. brzegu Jordanu. I jak zawsze w życiu – zagrożenie sąsiaduje z pokojem duszy, dobro ze złem, niecnota ze szlachetnością, a interesowność z altruizmem.
To w takich – przede wszystkim – wymiarach, w wyniku poszerzającej się sfery biedy, wykluczenia, deprecjacji osoby ludzkiej, która jednocześnie wraz z rozwojem technicznych środków komunikacji międzyludzkiej może w każdej chwili zobaczyć na ekranie rzeczywisty poziom cywilizacji na miarę XXI wieku, rosną w siłę takie podmioty jak LC, Hamas itd. trudniące się oprócz mentalnego „cofania świata” szeroko pojętą działalnością charytatywną.
Znakomicie napisane Radku. Świetny styl, ciekawe informacje…
Dziękuję Jacku. Zobaczycie co będzie w II i III części. Bo ten element cyklu pod wspólnym tytułem „Bóg a nowoczesność” składać się będzie z 3 części. Sa juz opracowane – szlifuję i co kilka dni (aby nie zarzucić forum swoimi „produktami”) będę publikował. Miłej lektury !
Pięknie napisane. Nadałoby się na książkę, choć może dobrze jest jak jest, bo internet wygrywa z papierem (a i drzewa się cieszą 😉 ). Ja sam czytam większość rzeczy na iPadzie. Również coraz więcej książek. Internet daje też szybszą możliwość sprawdzania źródeł, przypisów, odniesień.