O królewnie przez królewicza porzuconej (Bajki Niegodziwe)

 

 

W dalekim królestwie żyła królewna Edwina. Wiodła szczęśliwy żywot ze swoim ukochanym królewiczem Aleksym, który pocałunkiem wybudził ją z zaklętego snu a następnie pojął za żonę. Właśnie świętowali pierwszą rocznicę ślubu. Królewna wiedziona przez królewicza weszła do sali balowej. Orkiestra zagrała pierwsze takty walca inaugurującego bal. Królewicz zatańczył z królewną dwa pierwsze tańce, po czym zniknął. Edwina z początku nie przejęła się. Małżonek wspomniał coś o jakimś układzie z jednym hrabią. Królewna nie dopytywała się. Dobrze wiedziała, że jej rolą jest trwać przy mężu nie wgłębiając się i nie kwestionując jego poczynań.

 

 

Jakby nic nie zaszło prowadziła przyjęcie, jak przystało na wzorową gospodynię. Jednak Aleksy się nie pojawiał. Ogarnął ją lekki niepokój, jednak niczego nie dała po sobie poznać. Gdy ponownie zaczęły się tańce wymknęła się w poszukiwaniu męża. Znalazła go szybko. Stał w wykuszu okiennym obejmując mocno jakąś kobietę.

-Ukochany! – zawołała zszokowana.

Aleksy drgnął i puścił nieznajomą.

-To jest hrabina Delfina – rzekł – to z jej mężem mam zawrzeć układ.

-To dla czego nie rozmawiasz z hrabią, tylko z jego żoną?

Aleksy pokręcił głową z dezaprobatą.

-Nie zajmuj się polityką, bo się na niej nie znasz. Powinnaś się zająć obowiązkami, jakie przystoją żonie następcy tronu. Dla czego teraz nie jesteś na balu? Powinnaś zająć się gośćmi.

Królewna skłoniła się.

-Wybacz mój mężu i panie. Uchybiłam moim obowiązkom. Już więcej to się nie powtórzy.

Wróciła do sali balowej. Goście dziwnie jej się przyglądali i coś szeptali.

Położyła się spać niespokojna. Królewicz nie przyszedł do jej alkowy. Pojawił się dopiero następnego dnia w południe.

-Jeszcze dziś wyjeżdżasz do zamku Rafaelsberg. – rzekł na przywitanie.

-Kochany! – zawołała królewna – Czy w czymś zawiniłam? Wybacz mi!

Podbiegła do niego do niego, lecz on ją odtrącił, że upadła.

-Błagam, nie odsyłaj mnie! – załkała, lecz on odwrócił się i się i wyszedł zostawiając ją leżącą na podłodze, targaną gwałtownym szlochem.

Tego wieczoru, gdy wyjeżdżała, ujrzała Aleksego spacerującego z Delfiną. Hrabina rzuciła jej protekcjonalne spojrzenie, po czym ucałowała królewicza.

Droga trwała kilka dni. W końcu dotarła do Rafaelsberg. Był to malutki zamek położony na zboczu skalistej góry. Zbudowany był z kamienia, a jego wnętrze było zimne i mroczne. Królewna spędzała w nim czas tęskniąc za ukochanym. Co dzień słała do Aleksego znaczone łzami listy.

Był to bardzo piękny dzień. Słońce oświetlało góry, wydobywając z nich całe majestatyczne piękno. Królewna nie zważała na to. Zamknęła się w swojej mrocznej komnacie. Przy chybotliwym blasku świecy pisała kolejny list do męża.

-Zaniechaj tych starań. Jedynie się ośmieszasz. – usłyszała za sobą pewny siebie kobiecy głos.

Z krzykiem zerwała się na równe nogi. Ujrzała przed sobą panią o egzotycznej urodzie. Nie widziała jej wcześniej, ale wiedziała z kim ma do czynienia. Była to jedna z wiedźm. Ludzie opowiadali o nich straszne rzeczy: że żyją samodzielnie, utrzymując się z pracy własnych rąk, że nie potrzebują mężczyzny aby być w pełni wartościowe, że to one same decydują ile i czy w ogóle chcą mieć dzieci. Teraz jedna z nich stała przed nią.

-Straż! – zawołała przerażona – Straż!

-Nie wysilaj się – rzekła nieznajoma – zadbałam o to aby nikt nam nie przeszkadzał. Dopóki tutaj jestem,  nikt nas nie usłyszy.

-Błagam, daruj mi życie… – jęknęła królewna.

-Gdybym chciała cię w jakikolwiek sposób skrzywdzić, już dawno bym to zrobiła. A teraz słuchaj uważnie! Twój królewicz już cię nie kocha i wątpliwe, czy do ciebie wróci. Nie możesz też liczyć, że cię ktoś uratuje ponieważ zostałaś już raz wyratowana. Zgodnie z konwenansami nie jesteś w stanie niczego zrobić. Jednak my nie działamy zgodnie z nimi. Jeśli chcesz wydostać się z pułapki, w jakiej się znalazłaś, przyłącz się do nas.

-Nigdy! – głos królewny zachrypł z oburzenia – Wolę umrzeć, niż przyłączyć się do takich niegodziwych kobiet jak wy!

-Twój wybór. Ja cię do niczego nie zmuszam. Jeśli jednak zmienisz zdanie, możesz mnie przywołać, wezwawszy mnie po imieniu. Na imię mi Selkit.

To rzekłszy wiedźma teleportowała się.

Przez następne dni królewna chodziła jak we śnie. Jako dobra kobieta i przykładna żona wiedziała, że powinna cierpliwie czekać aż małżonek do niej powróci. Jednak nie mogła zaprzeczyć temu, co powiedziała jej Selkit. Tradycyjne wychowanie kazało jej pozostać wierną i posłuszną żoną. Jednocześnie coraz wyraźniej widziała, że takie postępowanie prowadzi do nikąd.

Trwała tak niezdecydowana, aż pewnego ranka obudziła się z podjętą już decyzją. Jak tylko znalazła się sama powiedziała na głos:

-Wiedźmo Selkit, przybądź proszę.

-Oto jestem.

Selkit stała obok niej.

-Chciałabym cię poprosić o radę, co powinnam zrobić?

-Czy jesteś gotowa rzucić wszystko i wziąć sprawy we własne ręce?

W kilka minut później obie panie aportowały się w położoną paręnaście kilometrów dalej mieścinie przed starym, zbudowanym z drewnianych bali domem. Weszły. Selkit prowadziła ją plątaniną korytarzy, aż weszły do małej izby. W półmroku królewna dostrzegła kobietę w średnim wieku.

-Witaj królewno Edwino. Jestem Emelina.

Wiedźma Emelina! Edwina często słyszała o niej. Królewicz Aleksy twierdził, że gdyby miała silnego chłopa, to by się od razu uspokoiła.

-My wiedźmy – ciągnęła Emelina – pomagamy kobietom zacząć od nowa, gdy ich świat się zawalił. Nie wątpię, że jesteś inteligentną i zaradną osobą.

Przez następne dni królewna zdobywała nowe praktyczne umiejętności. Była tak pojętna, że Emelina uczyniła ją swoją osobistą asystentką. Adeptka musiała przyznać, że jej obecne życie jest bez porównania lepsze niż rola królewny i żony następcy tronu. Królewicz Aleksy zupełnie przestał ją obchodzić.

Tymczasem zdradziecki małżonek coraz bardziej był znudzony hrabiną Delfiną. Jednocześnie jego ojciec król zaczął się upominać o wnuka. Tak więc królewicz odesłał płaczącą obficie kochankę i posłał po królewnę. Po tygodniu orszak wrócił. Młody pan czekał wystrojony w najlepsze szaty, gotowy przyjąć żonę. Chociaż usłyszał jak na dziedziniec zajechała karoca, to oblubienica wciąż nie przychodziła. Co ona sobie myśli?! Jako posłuszna żona winna robić wszystko, aby on był zadowolony.

W końcu z korytarza dobiegły niepewne kroki. Drzwi się uchyliły i zamiast królewny do komnaty wsunął się przerażony sługa.

-Co to wszystko ma znaczyć?!

-Panie… – jęknął przerażony służący – Wasza małżonka przyłączyła się do wiedźm…

Królewicz stał jak skamieniały.

-Co powiedziałeś?! – wyrzucił wreszcie z siebie.

Służący zaczął poruszać ustami, zbyt przerażony, aby coś powiedzieć. Aleksy wymierzył mu siarczystego policzka, aż biedak się przewrócił. Królewicz wściekły pognał do dowódcy straży. Rozmawiali do późnej nocy. Następnego dnia o świcie wyruszyli ze zbrojnym oddziałem.

Królewna właśnie sortowała zioła, gdy usłyszała huk armatni, któremu towarzyszył krwawy błysk. Rozpoznała od razu sygnał o nagłym zagrożeniu. Pobiegła do Sali zebrań. Była tam już Emelina. Wyraz jej twarzy był bardzo poważny. Wkrótce przybyły inne wiedźmy.

-Siostry – rzekła liderka – nasza społeczność jest zagrożona. Królewicz Aleksy pragnie nas zniszczyć, za pomoc jaką udzieliłyśmy królewnie Edwinie.

Królewna poczuła na sobie liczne spojrzenia. Niektóre z nich były nieprzychylne. Jednocześnie piekło ją poczucie winy.

-Jest jednak szansa, aby zapobiec rozlewowi krwi – ciągnęła Emelina – potrzebuję twojej pomocy Edwino.

-Zrobię cokolwiek o co mnie poprosisz.

-To będzie bardzo niebezpieczne. Masz prawo odmówić.

-Jestem gotowa podjąć ryzyko, po tym jak wy pomogłyście w mej niedoli.

Kilka dni później królewicz na czele oddziału przemierzał okolicę. Przerażeni ludzie schodzili im z drogi i kryli się w swoich domach. Zbrojni delektowali się trwogą, jaką wywoływało ich pojawianie się. Jednocześnie cieszyli się perspektywą zniszczenia wroga.

Niespodziewanie przed jeźdźcami pojawiła się zakapturzona postać. Rycerze stanęli w miejscu, już nie tak pewni siebie. Błysnęły nagie klingi mieczy.

-Ktoś ty! – zawołał królewicz.

Postać zrzuciła kaptur. Ukazała się królewna Edwina.

-Panie mój i mężu – zawołała padając na kolana – Pragnę błagać o wybaczenie. Okryłam cię hańbą. Teraz u twych stóp żebrzę twojej łaski.

Rycerze ryknęli śmiechem, a królewicz patrzył dumnie na upokorzenie swojej własności.

-Dziś rozbijemy tutaj obóz. – rzekł wyniośle – Jutro postanowię o twoim dalszym losie.

Rozłożyli namioty i upiekli prosię na ruszcie. Ucztowali do późnej nocy, popijając obficie piwem. Przez cały czas królewna gorliwie usługiwała małżonkowi. W końcu Aleksy udał się z żoną do swojego namiotu. Po chwili z wnętrza zaczęły się wydobywać dziwne odgłosy i dochodzić błyski. Urok! Rycerze rzucili się na ratunek swojemu panu, ale oto z nikąd pojawił się gigantyczny skorpion. Selkit przybyła na ratunek swojej przyjaciółce. Przerażeni wojownicy rozpierzchli się we wszystkie strony.

Królewnie Edwinie udało się odzyskać ziemie, jakie wniosła w posagu. Jedno skrzydło zamku, w którym rezydowała, przeznaczyła na schronienie dla kobiet skrzywdzonych przez swoich mężczyzn. Związała się z dobrym i troskliwym czarodziejem. Stary król wyznaczył na następcę młodszego syna, który okazał się być bardzo dobrym i odpowiedzialnym młodzieńcem. Królewicz Aleksy został przemieniony w zombie. Musiał dla wiedźm wykonywać najcięższe i najbardziej niewdzięczne prace. Jednocześnie dane mu było zachować całkowitą świadomość, tak więc w pełni czuł swoje upokorzenie.

 

 

O autorze wpisu:

One Reply to “O królewnie przez królewicza porzuconej (Bajki Niegodziwe)”

  1. Doskonaly jezyk i temat. Czytajac przypomniala mi sie krolewna Diana . Przypuszczam ze wiele kobiet na swiecie 

    rozumie ta bajke bo same przezyly podobny los do bohaterki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

piętnaście + osiem =