Mija 95 rocznica urodzin Lema. Przyznam ze wstydem, że jego książki zaczęłam czytać dość późno, zaś moją sympatię do prozy Lema zapoczątkował film, a później ciekawość dotycząca tego, że wszędzie można napotkać tłumaczenia powieści Lema. Żaden polski pisarz nie jest tak popularny!
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Moje pierwsze podróże przez Lemowskie światy nie były za łatwe. Wszędzie było pełno cybernetyki, smarów, metali, śrub i nerwowych kwantów. Do tego był to świat mało kobiecy, zapewne dlatego, że Lem startował w czasach, kiedy kobieta inżynier była bardziej niespotykana niż kobieta z brodą.
W końcu jednak polubiłam ten świat. Zauważyłam wtedy, że pisarstwo Lema jest często bardzo zimnowojenne. Kosmos godzi bloki USA i ZSRR, ale wciąż widać, że jest to tylko stawiana ostrożnie teza, prośba o pokój. Sądzę, że Lem załamał się widząc, że nadejście pokoju spowolniło eksplorację kosmosu przez człowieka. Tak jakby wszystkie te załogowe loty były tylko popisywaniem się dwóch mocarstw przed sobą i nie miały zbyt silnego uzasadnienia w ludzkiej ciekawości i odkrywczości.
Dziś nasz naczelny wrzuca co jakiś czas na Fejsa komunikaty z Kosmonauta.net, gdzie są działy poświęcone między innymi misjom załogowym. Wygląda to jak jakiś niedofinansowany, peryferyjny rodzaj ludzkiej działalności, któremu dostają się mniejsze ochłapy niż wszystkim multikulturowo – neomarksistowskim fanaberiom humanistów.
Dlatego pesymizm Lema, który obawiał się, że rozwój techniki pożre nasze człowieczeństwo, że nie będziemy umieli zrozumieć i nie niszczyć innych bytów znalezionych w kosmosie, jest dla mnie optymizmem. Naćpana utopiami lewica przeznaczy w Niemczech w najbliższych latach równowartość pieniężną wyprawy na Marsa, bo trzeba uczcić kult „innego”. W USA wygrywają politycy, którzy nie tylko nie chcą patrzeć w kosmos, ale wręcz chcą odciąć Stany od reszty naszej własnej planety.
Lem nie przewidział chyba sytuacji, w której koniec wojny oznacza koniec „marnowania kasy” na eksplorację kosmosu. Sądził, że zbrojenia się mocarstw zabierają tyle energii, że nie można z przytupem wykroczyć poza naszą Ziemię. Oczywiście eksploracja kosmosu, o czym pisało na RacjonalistaTV kilku autorów z Jackiem Tabiszem na czele, nie jest żadnym marnowaniem środków. Jest konieczna, abyśmy mieli jakąkolwiek przyszłość.
Dlatego mam nadzieję, że popularność Lema nie skończy się nigdy (a chyba wszystko na to wskazuje) i zainspiruje on w końcu jakiegoś śmiałego polityka do zainwestowania w esksplorację kosmosu, nawet kosztem dalszej kariery tu na Ziemi.
Zawsze jak jestem w księgarni za granicą, patrzę, czy są książki Lema w lokalnym języku. Są zawsze 🙂 przynajmniej w dużych księgarniach. Czasami więcej jest książek Lema niż w polskich księgarniach.
Stanisław Lem poza granicami Polski jest przedewszystkim postrzegany jako Filozof. Z tego powodu ksiażki które napisał spotykamy zarówno w Paryżu, Berlinie jak i w Londynie.
Swietny esej Alicji.Science fiction wyrabia zainteresowanie nauka i wielkim swiatem.
Jest jeszcze inna alternatywa rozwiniecia wyobrazni.
Studiowanie popularnej literatury naukowej. Rzeczywistosc latwo pokonuje wyobraznie.Rzeczywistosc jest fascynujaca, zdumiewa pieknem i bogactwem .Na przyklad ewolucja wszechswiata jest ciekawsza niz jakakolwiek fantasatyczna historia. Fantazja ludzka ma ograniczenia.Natura nie ma ograniczen procz kilku praw .
To prawda, SF wielu młodych ludzi „zaraziło” nauką. Dlatego martwi mnie prawie całkowity uwiąd „hard science-fiction”, a rozwija się fantasy, czyli mitologie.
Och, też jestem pesymistą. Mam wrażenie, że czeka nas wielki odwrót od nauki. W to miejsce wkracza religia, populizm, zabobony. Zamiast baz na Księżycu, Marsie, Europie, będziemy roztrząsać jakieś religijne dyrdymały. Zamiast eksplorować głębiny oceanów (które są słabiej poznane niż powierzchnia Księżyca), będziemy się zabijać o to, czyje urojenia religijne są prawdziwe. Zamiast badać najmniejsze składniki materii, będziemy walczyć ze szczepieniami dzieci. Ech, marnie to widzę.
Tak ZORRO, zgadzam się, dlatego właśnie popularność fantasy. Religijność i zabobon przejawia się nie tylko w „regularnych” religiach, ale też w życiu codziennym. Popularność gier, zabaw i różnych stowarzyszeń fantasy jest też tego przejawem.
Myślę że to forma odreagowania niezrozumienia współczesnego świata przez dużą część społeczności. Może po jednym pokoleniu, kolejne w ramach buntu, podąży znów drogą rozumu?
Raczej drogą Proroka.
A tak przy okazji już nie czytanie fantasy ale oglądanie seriali fantasy oraz tego jak inni grają w marne gierki fantasopodobne czy strzelankowe jest najbardziej popularnym zajęciem milionów młodziaków.
Matrix nadchodzi szybciej niż się spodziewałem.
Zawsze tak było – po renesansie był barok a po oświeceniu romantyzm.
Ale co zrobić, skoro epoka modernizmu dała nam najstraszliwsze okrucieństwa w dziejach – w dodatku odwołujące się do naukowych teorii (marksizm, darwinizm społeczny itd.).
.
Dlatego mamy postmodernizm, ale to pewnie minie. Pytanie tylko czy kolejna „era rozumu” nie przyniesie podobnego rozczarowania, jakim był wiek XX?
Wg mnie kolejne pokolenia wpadną w różne rodzaje „wirtualnych rzeczywistości”. Ludzie uciekają od świata w rozrywkę, np. gry o których pisze Michal. Takich ucieczek jest więcej, chociażby wspomniane już stowarzyszenia fantasy, czy oczywiście religie.
Myślę też, że może jeszcze za życia niektórych z nas będzie możliwość 100%towego wejścia w wirtualny świat analogiczny do matrixa. Wg mnie wielu zdecyduje się również na takie spędzenie życia.
To jednak wszystko rozwiązania dla mas, pozostaną elity, które realnie pokierują dalszym rozwojem cywilizacji.
>>Religijność i zabobon przejawia się nie tylko w „regularnych” religiach, ale też w życiu codziennym.
Święta prawda. Gdy widzę dorosłych ludzi, wyznawców „Gwiezdnych wojen”, regularnie przebierających się za Lorda Vadera, tudzież innych Spidermanów i Batmanów, poświęcających swoim bajkom kawał życia (pasja to się obecnie mówi, kiedyś szajba), to momentami niczym się to nie różni od religii, szczególnie bajki fantasy, z potworkami, smokami, czarodziejami, magami. To już nie dla mnie. Jak przedstawiał się kanał Discovery (lub inny z tych naukowych), „rzeczywistość jest bardziej fascynująca niż fikcja”.
Mała dygresja do kanału Discovery. Przestałem go oglądać, gdy wyemitowali program o kosmitach, którzy wybudowali piramidy w Gizie.
Lepiej odpuścmy sobie latanie w kosmos. To żadna przyszłość – na Marsa i tak nie wyemigrujemy (to mrzonka) a perspektywa rozwiązania problemów głodu, chorób, energii, przeludnienia albo zmian klimatycznych jest w miarę realna.
Lem był przede wszystkim humanistą a nie dziecinnym fanem podboju kosmosu. W 1982 roku powiedział w wywiadzie, że jego jedynym marzeniem jest upadek komunizmu. Postawa autorki pokazuje, jak szybko ślepy modernizm i traktowanie podboju kosmosu jako wyzwajającego nas niemal jak komunizm priorytetu (przez głupią Merkel nie polecimy na marsa) może prowadzić do nowej totalitalnej utopii. Takie zniekształcanie i ideologizowanie myśli Lema jest obrzydliwe (choć mam nadzieję że po prostu naiwne).
No i że bez latania w kosmos nie ma jakiejkolwiek przyszłości. Z uroczym użyciem zaimka „my”
>>Postawa autorki pokazuje, jak szybko ślepy modernizm i traktowanie podboju kosmosu jako wyzwajającego nas niemal jak komunizm priorytetu (przez głupią Merkel nie polecimy na marsa) może prowadzić do nowej totalitalnej utopii.
-Jest jednak obawa, że przez głupią Merkel będziemy potrzebowali spie…uciekać na Marsa wcześniej niż nam się wydaje. Ale to dotyczy tylko tych którzy nie zechcą przejść na islam.