Proszę Pani, czy ludzkość powstała z grzechu kazirodztwa? Polityka w szkole i w Uniwersytecie – na marginesie „kłopotów z Hartmanem”.

  Kiedy media, politycy i bogobojni obywatele RP rozpoczęli pościg za prof. Janem Hartmanem, przypomniało mi się pewne wydarzenie sprzed kilku lat. Uczyłam wtedy filozofii w jednej ze szczecińskich szkół prywatnych. To była podstawówka. Lekcja, którą chcę opisać wzorcowo weryfikowała umiejętność analitycznego myślenia dzieci. W pewnym stopniu był to sukces programu nauczania, w którym należne miejsce zajmowała umiejętność poprawnego wnioskowania i korygowania błędów w przetwarzaniu informacji. Godzina 9 rano, uczniowie i uczennice klasy piątej wpadli  do sali, przywitali się, usiedli w ławkach i zaczęli coś szeptać między sobą.W pewnym momencie kilka osób jednocześnie zaczyna o coś pytać. Proszę o zdyscyplinowanie się, bo nikogo nie słyszę. Jedna z dziewcząt wstaje i pyta:

– Proszę panią, czy to prawda, że ludzkość powstała z kazirodztwa?

Osłupiałam i zapytałam dlaczego o to pytają.

– Mieliśmy lekcję religii i pani przypominała nam, że cała ludzkość pochodzi od Adama i Ewy. Wiemy, że Ewa powstała z żebra Adama, a więc jest jakby jego częścią. Jeśli jest jego częścią, to nie wiadomo czy nie są rodzeństwem, ale chyba nie. Adam i Ewa mają swoje dzieci. Później ich dzieci też mają dzieci, ale żeby ich dzieci mogły mieć dzieci, to dzieci pierwszych ludzi, będąc braćmi i siostrami musieli, no wie pani – brat z siostrą! A przecież to CIĘŻKI grzech!

Osłupiałam i poczułam się zakłopotana. Kolejny raz temat tabu wyszedł na światło dzienne NA MOJEJ LEKCJI…Z jeden strony podziwiałam zdolności analityczne uczennicy, ale wiedziałam też, że zastosowanie ich do religijnego świata może powodować konflikt. Chwilę zastanawiałam się nad tym, czy można w jednym świecie (tzw. realnym) stosować reguły logicznego myślenia i wyprowadzać wnioski z przesłanek, a w innym je zawieszać i gładko przyjmować sprzeczne dogmaty. Byłam w kropce, ale musiałam zareagować i to sprytnie! Nie wolno mi przecież wygadywać tych wszystkich bzdur, według których każda święta księga (dowolnej religii) jest tylko czymś w rodzaju dzieła literackiego o skomplikowanej narracji i wieloaspektowej możliwości interpretacji. Zapytałam:

– Czy pytaliście o to panią katechetkę?

– Tak, ale był już koniec lekcji i pani powiedziała, że przecież nie należy tej historii rozumieć dosłownie, tylko jako pewien obraz, czy metaforę. Co to jest metafora?

Uff…chwilowo temat został zmieniony i rozmawiamy o tym czym jest metafora i o tym w jaki sposób język kreuje obraz rzeczywistości. Dzieci nie dały się jednak zwieść i ponowiły pytanie o kazirodztwo. Dodali coś o grzechu pierworodnym, wężu itd. Jak się zapewne drodzy czytelnicy i czytelniczki domyślacie – miałam szczęście, bo lekcja dobiegała już końca. Rzuciłam więc tylko zdawkowe zdanko, że być może ten fragment świętej księgi należy traktować jako swoistą metaforę….Nie zdążyli mnie zapytać – a dlaczego inne należy czytać literalnie?   Minęło kilka lat od przytoczonego zdarzenia. Ta sama szkoła. Czołowy działacz szczecińskiego SLD (nijaki pan W.) –  zwołał rodziców, by urządzić mini- lincz na nauczycielce filozofii. Dyrekcja szkoły, choć współpracowała ze mną ponad sześć lat bez żadnych spięć, postanowiła nie informować mnie o tym, że rodzice czekają na mnie w jednej z sal. Nie wiedziałam o co chodzi. Po kilku mrożących pretensjach wyrażonych przez rodziców, głos zabrał działacz polityczny, który stwierdził, że opowiadanie dzieciom bajeczki o Andrzeju Mazurku (opowiadałam ją dzieciom kilka tygodni wcześniej) było niedopuszczalne etycznie, tym bardziej, że zbliża się Wielkanoc! Według niego, Mazurek kojarzy się dzieciom ze świętami, bo mazurki są tradycyjną potrawą świąteczną, a ja po prostu nie wzięłam pod uwagę uczuć religijnych większości Polaków i celowo, przed świętami, opowiedziałam bajkę o Andrzeju Mazurku! Później nastąpiło jeszcze jakieś ble, ble, ble, ple, ple, ple, uch, och i puf oraz racjonalne próby obrony mnie przez innych rodziców. Ostatecznie z ust rodziców padła propozycja, żeby nadal uczyć ich dzieci filozofii, ale nie w tym roku. Tak, czy siak zabrano mi jedną klasę na jeden semestr lub dwa- zobaczą jak się sprawuję! W tej klasie uczył się syn rzeczonego polityka, który wyimaginowane uczucia religijne dzieci i rodaków potraktował jako priorytetowe. Rodzice poprosili mnie, żebym spotkała się z ich dziećmi i wyjaśniła dlaczego „chwilowo” nie będę miała z nimi zajęć. Lubiliśmy nasze spotkania z filozofią…Dzieci uwielbiały też….bajkę o Andrzeju Mazurku….Wyszłam… Udziwniona konceptualizacja świata, którą zainspirował polityczny, eseldowski działacz, wprowadziła mnie w konfuzję. Nie umiałam połączyć tych dwóch skomplikowanych memów kulturowych: bajki o Andrzeju i świąt wielkanocnych. Prawdą jest to, że nie pamiętałam o zbliżających się świętach. Czy jednak wiedza ta uchroniłaby mnie przed rodzicielskim mini-linczem?  Z pewnością nie. Do dzieci nie poszłam, nie wiedziałabym co im powiedzieć. Przepraszam za to, że dorośli ludzie skojarzyli bajkę, z której tak się śmieliście z obrazą uczuć religijnych i religijnym świętem? Nie umiałabym wymyślić wyjaśnień i usprawiedliwień – za bardzo się lubiliśmy. Pożegnałam się z dyrekcją, bo nie rozumiałam dlaczego pozwoliła na taką hucpę. Dziś już wiem dlaczego. Nie mam więcej pytań… Teraz uczę katolickich misjonarzy z Brazylii. Jakoś nie obraża ich moja niewiara. Uczymy się, żartujemy, czytamy razem gazety, bo przyjmujemy, że każdy ma prawo wybrać wolność od religijnego świata lub wolność do religijnego świata. Ty decydujesz, która narracja cię pociąga, coś wyjaśnia i uskrzydla. Prof. Jan Hartman czeka na sprawę dyscyplinarną, bo podjął temat tabu. Moi uczniowie i uczennice nie zostali wyrzuceni ze szkoły za głoszenie gorszących poglądów! Wierzę, że rzecznik dyscyplinarny UJ nigdy nie zapuka do prof. Jana Hartmana, że dyscyplinarki nie będzie. Taka jest moja wiara. Wierzę, że Rektor UJ jest racjonalny i nie będzie  psuł wizerunku swojej uczelni.

O autorze wpisu:

  1. Imienniczko, grzeszysz naiwnością, w tym debilnym religijnie kraju profesorowie na stanowiskach też zdebilnieli, tak że przyszłość prof. Hartmama jest czarna jak ta dominująca religia w tym głupim społeczeństwie w swej masie.

  2. ,,Przeminą lata i wieki przemina”-to fragment,,Czerwonych Maków pod Monte Casino, ta fraza świadczy o tym, jak długo potrwa proces uświadamiania i przemian społeczeństwa polskiego do właściwego rozumienia otaczającej nas rzeczywistości i wiary w dowody naukowe, nie wiary w bajki religijne wtłaczane dzieciom w szkołach i póżniej utrwalone w dorosłych już ludziach. Czas skończyć z wtłaczaniem dogmatów religijnych.

  3. Wow, „niewolnikami abstrakcji”… musiałem się zatrzymać nad tym chwilę, bo ja to akurat trochę lubię abstrakcję 🙂 Jak się chce uprawiać matematykę, fizykę, informatykę, czy jakąkolwiek dyscyplinę związaną z inżynierią i rozwiązywaniem problemów, obawiam się, że nie ma innej drogi, niż przez abstrakcję. Czy to źle?

    Ale ad rem. Nie rozumiem o co za bardzo chodzi w tym artykule. Jaki jest sens porównania sytuacji Hartmana z piątoklasistami? Czy powinniśmy tak samo traktować profesora etyki i dzieciaki z podstawówki, które nie mają pojęcia o czym mówią? To nie jest nic dziwnego, że dzieciom pozwalamy na więcej, bo rozumiemy, że proces stawania się osobą dorosłą i odpowiedzialną za swoje działania trwa trochę czasu. Czy to tylko dwie ciekawe anegdoty, czy miało tu być jakieś głębsze przesłanie?

  4. @Mariusz Adamski,
    w tekście ukryte jest przesłanie, ale jeśli ja odkryję przed Panem moje intencje, to będzie Pan miał mniej zabawy z interpretacją. Oczywiście nie należy czytać tego tekstu tak jak Pan proponuje. Pozdrawiam!

  5. Ok, powiedzmy, że jestem po prostu za gupi na to. Jak dla mnie to ukryte przesłanie jest najwyraźniej zbyt głęboko zakopane. Ja to prosty człowiek jestem 🙂 Pozdrawiam Panią również.

  6. Mam taką nadzieję, jak i Pani, że nikt nie zapuka do drzwi prof. Hartmana z „dyscyplinarką”.
    Któż bowiem jak nie filozof ma większe prawo do zastanawiania się nad każdym aspektem życia społecznego. Nie dostrzegam w wypowiedzi prof. Hartmana niczego bulwersującego. Bulwersujący jest jedynie fakt, jakiego Pani doświadczyła, totalnej zaściankowości umysłowej społeczeństwa w jakim przyszło nam żyć. Przecież rozmowa, nie zmiana prawa, ale poszerza horyzonty (żenujące jest to, że rozumieją to dzieci, a dorośli nie!) Są jednak miejsca, jak choćby to forum, gdzie można o takich sprawach ze spokojem rozmawiać.
    Pozdrawiam

  7. @Rafał Kozłowski – dziękuję za ten komentarz. Obawiam się, że nie tylko ja, lecz również wiele innych osób doświadcza owej „zaściankowości”. Niekiedy czujemy się zaszczuci pewnymi, swoistymi skryptami mentalnymi i nie mamy odwagi dyskutować w nieskrępowany sposób. Szkoda! Brakuje mi tego 🙂 Serdecznie pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *