Tajwan to dziś dowód na możliwość istnienia liberalnego państwa chińskiego. Pod wieloma względami historia Tajwanu pozostawała na uboczu dziejów Chin, lecz czasem była zadziwiająco „pierwszoplanowa”, np. zwyczaj palenia opium, początkowo zmieszanego z tytoniem, przejęli najpierw Chińczycy z Tajwanu, który w XVII był pod przejściową holenderską okupacją . Powierchniowo Tajwan liczy 36 tysięcy km kwadratowych, a więc rozmiarami przypomina Holandię.
Japończycy założyli tam faktorię w 1620, Holendrzy w 1624 (w 1625 założyli miasto Providentia), a Hiszpanie (wyparci w końcu przez Holendrów) w 1626 roku . Holendrzy zawierali pakty z chińskimi piratami, ponieważ od 1632 roku obowiązywał chiński zakaz handlu z Holendrami z Tajwanu . Nie było takiej umowy z Japończykami, którzy nie chcieli płacić Holendrom cła, stąd obie strony próbowały wymusić ustępstwa stosując kidnaping. Szogunat był ostrożny w handlu z Holendrami. Hiszpanie przypuszczali ataki w 1627 i 1633 roku, starając się także ewangelizować tubylców i napuścić ich przeciw Holendrom, lecz do roku 1641 zagrożenie hiszpańskie zostało zażegnane.
W 1661 roku pretendent do władzy cesarskiej, Koxinga zajął wyspę w roku 1661, skąd do 1683 robił wypady przeciw Qingom. Tajwan był więc „alternatywnym” państwem chińskim już w XVII i XVIII wieku, a to dzięki słabości floty, jaką dysponował Pekin. Na Tajwan uciekali ci, którzy popadli w konflikt z chińskim prawem .
W latach 40. XIX wieku na Tajwanie pojawili się kanadyjscy prezbiterianie. W 1882 roku dzięki ich staraniom powstał na wyspie Oxford University College w stylu zachodnim. Amerykanie probowali opanować Tajwan w roku 1867, Japończycy w 1874, a Francuzi w 1884 i 1885 roku. Ostatecznie wygrali Japończycy. Bez wsparcia z Pekinu, Tajwan ogłosił niepodległość, wobec agresji Japońskiej – krótkotrwałą. Utrata Tajwanu pogrążyła reformatorów w Pekinie, bo wielu z nich zaangażowanych było w modernizacje Tajwanu .
Jeszcze w 1905 roku Tajwańczyków było tylko 5 milionów, teraz jest ich ponad dwadzieścia milionów. Japończycy traktowali mieszkańców niesprawiedliwie, ale rozwinęli tajwańską gospodarkę. W czasie II wojny światowej około 54 tysiące Tajwańczyków wcielono do japońskiej armii , a wyspa służyła jako spichlerz ryżowy. Tajwan jest dziś ewenementem wśród państw okupowanych w czasie wojny przez Japonię, bo nie wysuwa specjalnych pretensji, i nie wysuwa roszczeń o odszkodowania do Tokio . Tajwańczycy są zamożni, nie ma tu więc głównego motywu prowadzenia ożywionej polityki historycznej – chciwości i zazdrości. W roku 1945, ZSRR w proteście przeciw uzyskaniu przeciw uznaniu Tajwanu przez Zachód, nie podpisał pokoju z Japonią; do dziś między obu krajami obowiązuje tylko zawieszenie broni z 1956 roku .
W 1949 roku nacjonaliści Changa (partia KMT) uciekli na Tajwan. Cieśnina Tajwańska ma 130 m szerokości, i jest nie do pokonania bez statków i samolotów, a tych zwycięzcy w Chinach komuniści mieli wówczas mało .Do dziś wyspa pozostaje kością niezgodny między Chinami i USA. Tajwan jest dla Zachodu dowodem, iż Chińczycy mogą żyć w demokratycznej republice, dla Chin natomiast dowodem na to, że Zachód nadal rządzi światem. KMT chciałby połączenia z Chinami kontynentalnymi, ale na własnych warunkach, zaś Demokratyczna Partia Postępu chciałaby by Tajwan był niepodległym państwem.
W latach 1951-1965 USA szkoliły KMT do ewentualnego dobicia Chin. Truman rozpoczął tę politykę pod wpływem wojny w Korei. W latach 60. Tajwan stał się dla Zachodu (potem też Korea i Japonia oraz Singapur) dowodem na to, że kraje konfucjańskie mogą się rozwijać, stąd nowy zachodni mit znakomitej konfucjańskiej bazy rozwoju ekonomicznego . To wszytko działo się mimo postępującej od lat 70. XX wieku coraz większej formalnej izolacji politycznej Tajwanu (w 1978 roku prezydent USA Carter formalnie zerwał stosunki z Tajwanem). Do dziś Tajwańczycy nie lubią głównego autora pojednania USA z Pekinem – Kissingera . Już zresztą w 1962 roku Kennedy przypomniał brutalnie Tajwanowi, że sojusz tajwańsko-amerykański z 1954 roku ma charakter wyłącznie obronny . Wyspiarze mieli zaskakująco dobre stosunki z Arabią Saudyjską podczas kryzysu naftowego 1973 roku .
Dziś dawny wróg chińskich komunistów – partia nacjonalistyczna Kuomintang (KMT), od 1993 roku już nie dyktatorska lecz demokratyczna (choć do 1997 roku, obowiązywało prawodawstwo antykomunistyczne mimo braku komunistów), reprezentuje ok. 16 % ludności wyspy i co ciekawe to właśnie ta część robi najwięcej interesów z Chinami komunistycznymi . Na razie Pekin ciągle jest ideologicznym wrogiem Tajpej, stąd Tajwan utrzymuje wielką armię liczącą ponad 400 tysięcy żołnierzy (425.000 w 1994 roku) .
Demokratyczna Partia Postępu, chce niepodległości Tajwanu. Gdy ostatnio przejęła władzę, KMT rozpętało kampanię przeciw jej liderowi, głosząc jakoby jego ojciec był policjantem w czasach japońskiej okupacji wyspy . Tajwańczycy często twierdzą, że wcielenie Hongkongu do ChRLD nic nie zmienia w stosunkach z Tajwanem, ponieważ handle chińsko-tajwański jest zbyt korzystny dla Pekinu, by coś zmieniać . Istnienie Singapuru, państwa głównie chińskiego już łamie zasadę „jednych Chin”, więc sytuacja może się rozwijać w wielu kierunkach. W 1996 parlament UE potępił manewry woskowe Chin u wybrzeży Tajwanu, jednak z czasem Unia zbliżała się coraz bardziej do Chin kosztem Tajwanu .
Jak izolacja Tajwanu wygląda w praktyce można stwierdzić na przykładzie przygody Grzegorza Jaszuńskiego z Tajwanem. Jego żona Zofia Kuratowska wicemarszałek senatu zabrała go ze sobą na Tajwan w 1995 roku. Pojechali tam dlatego, że zgłosił się do niej dr Augustine Wu (widać tu zwyczaj przybierania europejskich imion na potrzeby kontaktów z Europejczykami) z tajwańskiego biura ekonomicznego i kulturalnego w Warszawie, czyli typowej tajwańskiej krypto-ambasady (w Europie tylko w Macedonii krótko bo w latach 1999-2001, istniała tajwańska ambasada sensu stricto) . Ponieważ PRL uznawał Pekin za jedyną reprezentację Chin, mogła polecieć tylko prywatnie, co podkreśliła zabierając ze sobą małżonka . Zderzony z Tajpej z wyrazami wdzięczności Tajwańczyków dla Czang Kaj-szeka (pochowany w mauzoleum większym od leninowskiego), żałował Jaszuński, że tak źle do oceniał na łamach peerelowskich pism, broniąc się jednocześnie, że wówczas wszyscy postępowcy, nie tylko komuniści, cieszyli się ze zwycięstwa Mao .
USA pilnują Tajwanu przed zakusami Pekinu (podczas wizyty Busha w Pekinie w 2002 roku o Tajwanie w ogóle nie rozmawiano, bo temat ten był zbyt drażliwy, za to Chiny obiecały pomóc w sprawie szantaży atomowych rodu Kimów) , inne państwa Zachodu już nie są w tej sprawie tak ortodoksyjne. Zawsze niepokorna wobec tonu nadawanego przez Waszyngton, Francja raczej jednoznacznie popiera Chiny. Gdy 21 kwietnia 2005 roku francuski MSZ z administracji prezydenta Chiraca, Jean-Pierre Raffarin odwiedził Chiny, poparł chińską nową ustawę głoszącą zamiar zajęcia Tajwanu nawet siłą, potem zaś namawiał doz niesienia embarga krajów zachodnich na dostawę broni do Chin, za co USA zagroziły UE sankcjami. W 2004 roku wybory na Tajwanie wygrał KMT, co uspokoiło USA, że nie są już na kursie kolizyjnym z Pekinem . Ale w 2006 roku zlikwidowano na Tajwanie Radę Zjednoczenia Narodowego, co stawia pod znakiem zapytania dalszą politykę Tajwanu . Na razie DPP ośmieszyła się skandalami finansowymi.
Tajwan był pierwszym z „azjatyckich tygrysów” dlatego szybko stał się symbolem postępu i jest nim do dziś, choćby jeśli chodzi o zdumiewająca ilość patentów wynalazczych, większą niż np. w kilkukrotnie ludniejszych Niemczech . W Europie mamy tendencję do traktowania świata konfucjańskiego jako jednej całości, co wynika głównie z mitu azjatyckich tygrysów. Tak samo jak Chińczycy czy Japończycy zapominają, że nie cała Europa jest anglojęzyczna, ludzie Zachodu zapominają, że wszystkie kraje „konfucjańskie” mają swoją specyfikę; swoje sympatie i antypatie. Przykładowo Tajwańczycy traktują Koreańczyków, których bogactwo faktycznie jest nieco świeższej daty (oczywiście chodzi o Koreę Południową), za typowych bezczelnych nuworyszy, którzy nie wiedzą jak się zachować. Ponoć, Tajwańczycy mówią, że po podaniu ręki Koreańczykowi należy sprawdzić czy ma się nadal wszystkie palce, ponieważ cwaniactwo koreańskie nie ma granic .
Ze znanych mi autorów, szczególnie Guy Sorman pomstuje na ludzi Zachodu nie doceniających różnic między Tajwanem a Japonią czy Koreą. I oczywiście nie chodzi mu jedynie o stopień westernizacji tych krajów (np. o wiele lepsza znajomość angielskiego na Tajwanie niż w ChRLD). Twierdzi, że między tymi państwami występują częstokroć większe różnice kulturowe niż między narodami europejskimi. Koreańczyków uważa za z natury większych indywidualistów niż Japończycy i Chińczycy, choć widoczne jest to dopiero od kilku dekad, kiedy ich kreatywność przestały tłamsić autorytarne instytucje. Uważa nawet, że „Koreańczyk mniej przypomina Tajwańczyka, niż Francuz Niemca, a różnica między Hongkongiem a Singapurem jest tak duża jak między Rzymem i Sztokholmem” . Tajwan to raj małych i średnich przedsiębiorstw i panuje tam, jak pisze Sorman, „twórcza destrukcja”, czyli kreatywna anarchia, zaś Korea południowa to państwo wielkich dynastii przemysłowych i fabryk, których pracownicy pracują w niemal wojskowym drylu. Korea to państwo najsurowszego urzędniczego konfucjanizmu, Tajwańczycy zaś to ci Chińczycy, którzy uciekli w XVIII wieku przed cesarzem na wyspę. Korea jest nacjonalistyczna, i choć wiele zawdzięcza USA (opieka po 1945 roku) i Japonii (budowa infrastruktury podczas okupacji – temat tabu w Korei), Koreańczycy często nienawidzą Japończyków i nie lubią Amerykanów. Mający analogiczne doświadczenia historyczne Tajwańczycy kochają USA i – mimo pamięci o zbrodniach japońskich – doceniają spadek – potrafią, zdaniem Sormana, być wdzięczni także Japończykom . Te różnice według Sormana pokazują, że globalizacja nie tyle nie niszczy, ale nawet uwypukla różnice kulturowe.
tekst ten jest fragmentem mojej książki:
Chiny i Japonia a Zachód – historia nieporozumień, Libron-Filip Lohner Kraków 2015 ISBN 978-83-65148-09-4